7:02 km/h
8:33 min/km
Czas 25:10 min
Dystans 2:94 km
Ooooo boze... Dalam rade - jupi ;)
Tak jak przewidzialam katar dal mi sie we znaki, do tego maksymalnie szybko zaschlo mi w gardle. Na szczescie przeziebienie poszlo (prawie) w zapomnienie, pozostawiajac po sobie tylko resztke drapania w gardle i kataru - ktory mieszajac sie z moim kochanym alergicznym dal mi do wiwatu.
Zauwazylam tez, ze zaczyna sie robic zdecydowanie za cieplo na moje dwie warstwy - chociaz dziwi mnie pogoda przy ktorej w 10°C bez wiatru jest mi zimno a nastepnego dnia rowniez w 10°C ale z wiatrem jest mi goraco jak w saunie - w tym samym zestawie ubran i przy zblizonym tempie.
Dzis prawie sie ugotowalam.
Mialam male wahanie na drugim kilometrze ale dzielnie parlam do przodu i doczlapalam do mety. Na ostatnim odcinku mialam wrazenie, ze moj organizm przestal produkowac sline ale na szczescie kiedy dalam do pieca w ostatnich trzech minutach jakos mu wrocila litosc.
Cos mi sie tez wydaje ze to 60 w 60 zamieni sie w 60 w 60 aka w 100 ;) oby te nieplanowane przerwy w koncu daly mi spokoj. No ale coz - to jest wlasnie powazny minus planu - jak nie idzie zgodnie z planem to czy nadal planem pozostaje? Pytanie zmeczeniowe :))
No a na koniec zwyciezki litr wody poooooszedl jak "zy szlaufa na grzundke" - jak to mawiala prababcia - cud ze sie w nim nie utopilam ale tak pic to mi sie juz dawno nie chcialo. Buntownicze slinianki ;)
A zapomnialabym, jakas godzine przed bieganiem zjadlam pol kubka galaretki - nie polecam nawet tego, dwie godziny odstepu od jakiegokolwiek jedzenia to chyba minumum... Kolka chciala mnie usilnie zlapac ale udalo mi sie jej uciec.